Szary dzień
Biuro mi się wyludnia i przeprowadza. To przedostatni tydzień w starym miejscu.
Dziś wykładziny podłogowe na moim piętrze odkurzał dorabiający sobie - bo to lato - młody chłopak, piękny jak dziewczyna. A może to była dziewczyna. Albo osoba niebinarna. W każdym razie pracował/a/o bardzo sumiennie.
Potem zjechałam windą na parter - bo tam mieści się automat z kawą, a kawa jest niemalże paliwem życia. Windą jechał w dół pan robotnik przewożący złożone meble. - Przeprowadzamy się. Proszę wejść, jest miejsce, przecież nie jesteśmy grubi. (Nie jesteśmy).
Było mi naprawdę przyjemnie, zwłaszcza że spotkałam go znowu jadąc już z kawą z powrotem na siódme. Przycisnął guzik. Bardzo kulturalnie.
Zawsze to dobre na poprawę humoru.
Potem zaczęło padać. Wali dyżd. Ale jednak jest lato.
Dodaj komentarz