Sobotnie samomyślenie
Po ciężkim, choć czterodniowym tygodniu roboczym, zasiadłam dziś z rana ze śniadaniem złożonym z rogalika i czarnej kawy. Taki zestaw miewałam na śniadanie dawniej, dawno, dawno. Rogalik od wczoraj niestety się zesechł, że tak powiem z zagłębiowska. Ale to nie jest kłopot, kiedy możesz go zanurzyć w kawie. Coś pięknego.
Za oknem niskie niebo i chmury. Mam plany na ten dzień - zobaczymy, ile uda się wykonać. Lektury już przeczytane. Pranie w toku, koty nakarmione. Postaram się nie myśleć o sensie życia, może za to pomyślę o poezji.
W "Neurokulturze" ukazał się mój tekst o Davidzie Shapiro - jest mi bardzo przyjemnie z tego powodu.
Okazuje się, że odmalowano naszego małomiasteczkowego don Kichota - hiszpańskiego błędnego rycerza na ogierze. Błyszczy teraz i lśni.
Dodaj komentarz