• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Co chce, to robi.

Blog zastępczy, szary, pakowy, gat. II. / Albonubes: typowa szatynka.

Kategorie postów

  • literatura i język (45)
  • o sobie (242)
  • studia (26)
  • świat (148)
  • tworzenie (19)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • David Shapiro
    • Wspomnienie poety
  • Literatura
    • KU Leuven (Faculty of Arts)
    • Transpoesie
  • nauka
    • Universite Catholique Louvain
    • Uniwersytet Gandawski
    • WSZiP
  • pomoc
    • Ośrodek dla uchodźców
    • Pomagamy zwierzętom w Belgii
    • Pomagamy zwierzętom w Polsce
  • zdrowie - zespół Ehlersa Danlosa
    • EDS w Belgii
    • EDS w Polsce
    • Zespół Ehlersa Danlosa

Sobota po walońsku

Dzień okazał się piękny; pogoda była jak za dawnych czasów w lipcu, to jest 25 stopni i niska wilgotność. Na niebie pojedyncze chmurki. W takich okolicznościach pojechałam na południe kraju, do walońskiego Fleurus, bo tam przyjmuje dr P., najlepsza, jaką znalazłam w moim nowym kraju okulistka.

 

Doktor P. dwukrotnie robiła mi irydotomię, wypisywała mi też zaświadczenia, które miały mi pomóc w konkursach na lepsze stanowisko (nie zostały uznane, ale liczy się intencja). Po czym, w pandemii, zdecydowała się zostawić brudną i hałaśliwą okolicę, w której mieszkała w stolicy. Pracuje teraz w dwóch klinikach w Walonii. Wybrałam się zatem do jednej z nich.

 

Nie okazało się wcale tanio, ale za do dokładnie i z planem na przyszłość (operacja). U lekarza szukam zawsze odrobiny empatii, ostatecznie nie chodzę na wizyty z nudów. Doktor P. jest ciepłą osobą i wie, co mówi. Wszyscy inni okuliści - takie mam nieodparte wrażenie - zbywają mnie i są mną znudzeni; niby trudny przypadek, ale w sumie niewiele można zrobić.

 

Miasteczko, jak to w Walonii, wygrzane słońcem, podobne do niedawno odwiedzonego Tubize, ale cichsze i bardziej zwarte. Patrząc na zabudowę miasta, zauważyłam wiele ukośnie i po łuku biegnące wąskie uliczki - niewątpliwą pozostałość po zabudowie średniowiecznej.

 

 

 

Wyszłam z przychodni po 15.00. Jako że te miasteczka żyją rytmem środziemnomorskim - czyli restauracje zamykają się o 14.00 i otwierają ponownie o 18.00 - miałam trudność ze znalezieniem jakiegoś miejsca, gdzie dałoby się zjeść. Weszłam w końcu do arabskiej frytkarni - one działają bez przerw. Zamówiłam duże frytki z colą i usiadłam sobie w głębi baru. Obok mnie siedziała niewątpliwie mama pana za kontuarem i jej koleżanka. Z ich arabskiej rozmowy wyłowiłam "Sarajewo" i "czarczaf". Pożegnano mnie grzecznie i poszłam w stronę stacyjki (odremontowanej).

 

 

Kiedy w pociągu sprawdziłam stan meczu Świątek - Anisimova, z zaskoczeniem dowiedziałam się, że pierwszy set skończył się bardzo szybko wynikiem 6:0. A kiedy dojechałam do domu, wyszło, że mecz skończył się rowerkiem. Wspaniały sukces - pierwszy polski Wimbledon na poziomie seniorskim!

 

Dzień był zatem wypełniony słońcem, dosłownie i w przenośni. Ciepło nie gorąco - w kieszeni trochę lżej, ale dostałam, co chciałam. Zobaczymy, co dalej... Okazało się, że istnieje groźba zwyrodnienia plamki żółtej; jest to wieść potencjalnie bardzo zła, bo kończy się źle. Ale wymaga potwierdzenia, kolejnej tomografii za jakiś czas. Nie myślę o tym, dzień był taki piękny. Odpoczęłam od codziennego kołowrotka.

 

Może będę miała AMD, a może nie - dzisiaj mimo tej ponurej perspektywy czuję się, o dziwo, wzmocniona.

 
12 lipca 2025   Dodaj komentarz
świat  
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz

Albonubes | Blogi