Piękna sobota
Wychodząc z domu z kotem, w drodze na szczepienie w słoneczny dzień weekendu. Nie przewidując toku wydarzeń. A tu za rogiem zaskoczenie.
Na wysokości garażu zatrzymuje się samochód na francuskich numerach, którego kierowca o urodzie filmowej (co jest premią) zagaduje mnie:
- Przepraszam, szukam merostwa (la mairie).
Przez sekundę usiłuję zrozumieć, o co chodzi, zaskoczona nietypowym słowem, po czym wskazuję mu drogę do urzędu miasta (la maison communale). Dziś sobota, zatem jedzie pewnie na ślub. To kilkadziesiąt metrów stąd.
- Dziękuję pani (je vous remercie, madame)!
Oto kultura francuska, voila!
Sobota zaczęła się więc pięknie: od zdobycia przeze mnie łupu językowego. To, co dla Francuzów jest mairie, dla Belgów jest maison communale - domem gminnym. Nasz ratusz jest słowem niemieckim; krakusy chodzą do magistratu, więc ja używam neutralnego urzędu miasta.
Dodaj komentarz