Niedziela
Dwadzieścia stopni i nie pada - w sam raz na ćwiczenia pod chmurką.
Poszłam na siłownię. Mieści się przy gminnym klubie sportowym, który dzisiaj chyba oferował jakieś atrakcje, bo przyciągnął sporo młodzieży, która okupowała urządzenia do ćwiczeń. Młodzież po pół godzinie sobie poszła; potem przyszło dwóch mlodzieńców z rowerami, którzy nieco bardziej serio przyłożyli się do ćwiczeń, w tym na trawie. Ale szybko zebrali się i poszli także.
Poćwiczyłam prawie godzinkę; było przyjemnie, choć trochę lepko.
Setki, tysiące stokrotek patrzą na ćwiczących. Słucham sobie radia KQED - dziś audycji o dodatkach do żywności, które wpędzają nas w choroby. Mało optymistyczne.
Kiedy wracałam, wróżyłam sobie z rejestracji samochodów. Jedna z nich zawierała słowo LUZ - relaks albo światło.
A na noc Jo. wyciągnęła mnie na festiwal filmowy (wygrała bowiem dwa bilety). Obejrzałyśmy ciekawą belgijską dystopię o dzielnych żołnierzach broniących cywilizacji przed niczym: Luka
Trochę to było złowieszcze, rozjaśnione urodą młodych aktorów i niewielką rolą Geraldine Chaplin.
A kiedy wracałyśmy, na niebie rozgościł się wielki, złoty Księżyc. Nie było ani jednej chmurki. Księżyc w Koziorożcu,
Dodaj komentarz