Nadal w jednym kawałku
Trzymam się nadal w jednym kawałku mimo jesieni - spadł deszcz, a tutaj oznacza to definitywny koniec ciepłej pory. Będą liście, kolory, ale lato odeszło i gęsi odleciały.
Szaruga i senność, koty śpią długo, od rana, a ja dzielnie w pracy (zdalnej). Tak się świat pozmieniał, że w sumie nic nie jest już pewne.
Dwa lata temu zaczęła się w moim życiu seria niefortunnych wydarzeń. Nieuniknionych, ale nieprzyjemnych. Od dawna znani i kochani zwierzę-terapeuta, człowiek-przyjaciel - opuścili mnie na zawsze. Pewne rzeczy muszą się zdarzyć, wiem. Za wcześnie jednak. Potem kryzys wywołany wirusem - wielka zmiana w życiu. Ale paradoksalnie była i jest to dla mnie wielka okazja do przemeblowania życia, do powrotu do nauki, do zajrzenia w głąb. 13 marca, gdy wracałam do domu, wiedząc już, że od poniedziałku nie będę wychodzić do biura - miałam dreszcze, czując, że zmieni się wszystko. I tak się stało.
Dzisiaj patrzę na to spokojniej, choć nie stoicko (gdyż wbrew pozorom mam uczucia) i myślę, że co ma być, stanie się przecież.
Dodaj komentarz