Muza, muza
W ciągu tych kilku tygodni, jakie upłynęły od mojego powrotu z Hiszpanii wielokrotnie odschłuchałam jedyną zakupioną tam płytę. Chciałam kupić "Bolero" Ravela, a zorientowałam się, że w pakiecie dostałam jeszcze inne przyjemne utwory.
Szczególnie miło kojarzy mi się "Uczeń czarnoksiężnika", poznany przed wielu laty w szkole podstawowej jako typowy utwór programowy (oparty na dziele literackim). Może nawet słyszałam jego wykonanie podczas wyjazdu na koncert symfoniczny? Jeździliśmy na takie wydarzenia dość często, średnio raz w miesiącu. Pamiętam, jak orkiestrą symfoniczną dyrygował Japończyk - zdecydowanie pierwszy Azjata, jakiego w życiu widziałam. Był szalenie ekspresyjny i bardzo mocno go oklaskiwaliśmy.
W cenie 1 euro, za którą kupiłam tę płytę, mam też Bacha, Wagnera i Rimskiego-Korsakowa ("Rosyjską uwerturę wielkanocną").
A kiedy płyta się kręci, mój najmłodszy kot usiłuje ją złapać, zafascynowany.
Dodaj komentarz