Mozolnie do przodu
Jest bardzo chłodno. Minus dwa. Jak na to miejsce, bardzo zimno.
W środę wzięłam pół dnia urlopu i o 12.30 pojechałam na kolejne zajęcia - praktyki, żeby uczyć języka polskiego. Pisałam już, jak bardzo jest to obciążające. Jest jednak konieczne i czasami przyjemne.
Ale najpierw musiałam złapać bekaes - autobus linii dalekobieżnych - i udałam się do dzielnicy S., na przystanek tychże linii. Pan kierowca, starszy człowiek, uśmiechnął się do mnie przyjemnie, widząc, że zapłaciłam sms-em (kilka lat temu inny kierowca tej linii obrzucił mnie wyzwiskami za użycie języka francuskiego). Po czym pojechaliśmy do L., to jedyne 39 przystanków dalej. Trzydzieści dziewięć przystanków, dwa i pół euro. Strzała.
W szkole, gdy już się tam dowlokłam z przystanku, poznałam nową klasę złożoną z czworga jedenastolatków. Przez pierwszą godzinę siłowaliśmy się psychicznie - testowali mnie na różne sposoby, hałasując i rozmawiając w języku, którego nie znam. Ale potem poszło gładko, ponieważ jestem starym wygą. Okazało się, ku memu zdumieniu, że jestem też ostoją spokoju.
Jedno z pytań, jakie zadali mi uczniowie, brzmiało: - Ile pani ma lat? Odpowiedziałam grzecznie, ale ostrzegłam młodzieńca, że dziewczyny miewają problem z takimi pytaniami.
5 klas jedenastolatków sprzed 28 (dwudziestu ośmiu!!! ludzie...) lat to pierwsza w historii grupa moich uczniów. W 1995 r. pewna młoda dama, uczennica jednej z owych klas spytała mnie: - Czy pani ma męża? Odpowiedziałam wówczas zgodnie z prawdą, że nie. - Czyli chce być pani zakonnicą? - bardziej stwierdziła niż spytała.
Dwadzieścia osiem lat minęło i oto proszę, robię kolejne praktyki.
Wiele lat temu sformułowałam powiedzenie, którym chętnie dzieliłam się ze słuchaczami, że moim celem edukacyjnym jest, by uczniowie nie znienawidzili mojego przedmiotu - i mnie. Ono jest nadal ważne i celne. Przy czym użycie konkretnych technik, ćwiczeń, trików, przykładów - tak efektowne przecież - jest rzeczą wtórną. Celem jest to, by uczniowie z lekcji wychodzili mądrzejsi i sprawniejsi o coś, czego wcześniej nie wiedzieli lub nie umieli zrobić. Zaś celem nadrzędnym jest to, żeby po prostu byli lepsi, nawet, jeśli zapomną trzy formy czasownika (EN) albo siedem przypadków (PL).
Były to naprawdę udane zajęcia (byłam obserwowana), ale kiedy wyszłam na przystanek bekaesu, autobus nie raczył przyjechać - wpadłam w półgodzinną dziurę. Gdy już wreszcie podjechał, byłam zupełnie zgrabiała od dwustopniowego mrozu. Czułam, jak zdrętwiałe mam ręce i nogi, palce i nos. Na tyle, że nie udało mi się odtajać i po powrocie do domu musiałam wskoczyć do gorącej wody.
Nie mogę się nadziwić mojej wytrwałości, bo nie chcę nazywac tego poświęceniem, męczennicą nie chcę być, o nie. No więc niech to będzie podziw, który dla siebie mam za to, że tłukłam się tyle kilometrów z laptopem na ramieniu i tyle czasu spędziłam, żeby zbliżyć się do celu, do ukończenia studiów, bo tak sobie postanowiłam i już. Byle ciało wytrzymało, bo dokucza mi bark i stopy nie chcą mnie nosić...
Dodaj komentarz