Kto to widział
Poczułam, że warto ("wartałoby", jak to się w mojej wsi mówiło) wyjaśnić, skąd wziął się tytuł bloga.
Otóż zdanie "co chce, to robi, robi, co chce" było wyrazem najwyższej krytyki w ustach mojej babki. Należało bowiem robić to, co należało, a nie to, co się chciało. Zwłaszcza, gdy się było mną.
Nie ma nic groźniejszego niż czyjaś wolność.
Jako że mam już niedaleko do pięćdziesiątki, postanowiłam robić, co chcę. Oczywiście w ramach określonych możliwościami, które definiuje przede wszystkim stan mojego portfela. Ale co ważniejsze - stan mojego ducha, który jest tymczasem dobry, przyznaję z lekką konsternacją. Stan ciała tez nie jest zły, bo regularnie ćwiczone od ubiegłego roku nabiera mocy i wiary w siebie.
Podsumowując - robić, co się chce to wielki występek, no bo kto to widział, żebym robiła, co chciała! Nie kierowała się zobowiązaniami, wymogami i poczuciem winy. Kto to widział.
Ja widzę. I dobrze mi z tym. To trochę jak ze św. Augustyna - kochaj i rób, co chcesz. Wynika to z przekonania, że jeśli ktoś ma zinternalizowane normy moralne, bez względu na okoliczności nie popadnie z pewnością w bezhołowie i nihilizm. To nazywa się zaufanie. Ufanie samej sobie. Które wartałoby kultywować.
Dodaj komentarz