Koniec roku, koniec epoki
Coroczny spleen dopadł mnie i tak później niż zwykle. Jestem za półmetkiem praktyk zawodowych i mignęła mi nawet myśl, że mogłabym ten nowy zawód wykonywać (gdyby jakaś poważna instytucja mnie chciała, a to nieprawdopodobne). Leżę sobie w łóżeczku, bo wirus, choć ominął żywotne organy, unieruchomił mi struny głosowe.
Przeglądam sobie lewicowe pismo, które prenumeruję, i tak myślę, że ich (i moje) życzenia sprawiedliwego świata nigdy się nie spełnią. Dobrym ludziom też zdarzają się złe rzeczy (mądrość prosto od dra House'a). Ludziom zdarza się to, co się zdarza, a nie to, na co zasługują. Merytokrakcja - system nagradzający kompetencje i doceniający prawdziwą wartość człowieka - jest mrzonką, która nigdy nie pokona systemu opartego na drobnych międzyludzkich interesikach, zależnościach, zmowie milczenia i wierze, że ręka rękę myje. Stąd krok do frustracji.
Życzę sobie wytrwałości i odrobiny szczęścia, bo pech nie jest mi potrzebny. Kurs na własny zysk, nie cudze wymagania. Więcej samozadowolenia. Więcej korzystnych zbiegów okoliczności. Lepszej pogody wewnętrznej. Mniej minimalizmu, więcej konsumpcji, o tak.
Życzę sobie ja, awansem na 2022.
Dodaj komentarz