Idąc, wiosną myśląc
Nie miałam pomysłu na tytuł, więc coś tam napisałam.
Poszłam dziś w przerwie obiadowej do kosmetyczki. Rzadko bywam u pani A. i chodzi tylko o wosk na brwi. Pięć minut roboty, osiem euro opłaty.
Po drodze spotkałam burego kota, taką drobną, prążkowaną "poupousse" z obróżką, która zażądała ode mnie głaskania i szła za mną przez chwilę, żebym poświęcała jej uwagę.
Przy drodze bujnie już rosną chwasty, w tym mnóstwo nie-za-po-mi-na-jek i mniszków. Kwitną już kasztanowce!
Dziś pierwszy od dawna dzień z deszczykiem, bez słońca, ale jest jednocześnie bardzo ciepło, 20 stopni.
Wczoraj wieczorem wróciłam wyssana z sił z ośrodka dla uchodźców, gdzie miałam zajęcia tylko z Ukraińcami - myślę, że przyjechała ich nowa fala. Ostatnio przecież Moskale popełnili na ludności cywilnej nowe zbrodnie, nic dziwnego, że uciekają i z Kijowa, i ze Lwowa. Wróciłam jak zwykle wykończona, ale i bardzo podbudowana. To są bardzo udane zajęcia i bardzo ciekawi ludzie, których los zetknął ze mną, żeby obie strony skorzystały.
Dodaj komentarz