Dzień dobry, my po kolędzie
Dwa dni temu dzwonek u drzwi na parterze. Zbiegam boso, to znaczy tylko w podkolanówkach.
- Przychodzimy z Jezusem. Chciałyśmy porozmawiać o Biblii - mówi jedna z dwóch świadkiń Jehowy, które już częściowo wniknęły przez drzwi.
Ja: - Yyy, naprawdę nie mogę teraz rozmawiać, jestem w telepracy - uciekam się do wymówek. - Przykro nam, że panią ściągnęłyśmy na dół - ustępują.
Jakiś czas temu do tych samych drzwi zadzwonił młodzieniec z WWF, World Wildlife Foundation. - Niech pan nie traci na mnie czasu - przerwałam mu perorowanie.
Denerwują mnie te intruzje, trudno ich uniknąć, będę uważniejsza, bez wdawania się w próżne dialogi.
Dodaj komentarz