Daleko stąd
Żyjemy w świecie, który jest pod obserwacją. Inwigilacja trwa 24/24 i ma miejsce w zasadzie wszędzie. Dlatego o obecnie trwającej wojnie też wiemy (prawie) wszystko, choć z opóźnieniem. Przyznam jednak, że są rzeczy, których wolałabym nie wiedzieć. A co do których wiem, że są.
Po odkryciu masowych grobów ludności cywilnej w Buczy nie da się już zaprzeczyć, że obecna wojna została wypowiedziana głównie cywilom i to oni płacą za nią najwyższą cenę. Kto ma rozum i serce, ten boi się, że to dopiero pierwsze z serii strasznych odkryć, że zginęło więcej nieżołnierzy, niż się wszystkim zdawało. Czy to masowe zbrodnie, zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, ludobójstwo*, eksterminacja - z wyborem słownictwa poradzą sobie świetnie politycy; najważniejsze, żeby ktoś za tę przelaną krew odpowiedział. (Nie mam wielkich nadziei, że tak się stanie). Ale dużo ważniejsze jest, by takim zbrodniom zapobiec, po ludzku mówiąc, by cywile przestali ginąć. Już. Teraz.
Wędrując po internecie, gdzie ostatnio oglądam głownie kanały rosyjskojęzyczne, natrafiłam na reportaż ukraińskiego reportera ze wsi Jahidne. Na początku marca rosyjska armia zapędziła tam ponad 300 osób** do szkolnej piwnicy. Mieszkańcy spędzili w ten sposób, głównie siedząc, cztery tygodnie; kilkanaście osób zmarło. Wreszcie rosyjskie wojsko wycofało się, pozostawiając zniszczenia przekraczające ludzką wyobraźnię.
Mieszkańcy opowiadają, że część żołnierzy to byli Rosjanie, a część "z daleka, nie od nas". Byli pijani lub znarkotyzowani. Kazali oddawac telefony komórkowe pod groźbą odebrania życia ich właścicielom... Uwolnieni ze szkolnej piwnicy wspominają racje żywności, które utrzymywały ich przy życiu - dwie łyżki kaszy na osobę, płaczące z głodu dzieci.
Osoby, które w reportażu mówią, przeważnie starsze panie, robią na mnie ogromne wrażenie swoim opanowaniem w obliczu katastrofy. Nie chcą zemsty. Mówią po ukraińsku, rosyjsku i w języku pośrednim, jakby chciały, żeby reporter wszystko zrozumiał. Zadają odwieczne pytanie - dlaczego my? "Jesteśmy spokojni, pracowici, a oni do nas przyszli". "Orda do nas przyszła", mówi jedna z mieszkanek. Domy zostały brutalnie splądrowane w stopniu, jakiego nie usprawiedliwia kradzież kosztowności i rozmaitego sprzętu. "Miałam kino domowe, komputer", mówi inna pani z Yahidnego. "Nie mogli zabrać, to porąbali". Inna starsza pani prezentuje reporterowi zniszczony laptop.
Poza tym orda ukradła pralki.
Podczas izolacji w szkolnej piwnicy mieszkańcy cierpieli szczególnie z powodu braku toalet. Tymczasem okupanci załatwiali się w ich domach. "Wszędzie".
Domy we wsi noszą ślady bezsensownych zniszczeń. Tu uszkodzony dach, tam płot... W ogrodzie porzucony czołg. Gdzieś w tle pieje kogut. W ziemi - ślady po ekshumacjach.
Nie wiem, ile zajmie odbudowa wsi Yahidne i kiedy mieszkańcy wrócą do zwykłego, normalnego życia, czyli tego, co dla nich najcenniejsze. Wiem, że przypadkiem znalazła się na linii walk i zapłaciła za to najwyższą cenę.
Ale nie obawiajcie się, wasze czyny są zapisane. Wszystko, co złego zrobiliście tym najmniejszym, z wioski Jahidne też, będzie rozliczone. Patrzy wam na ręce Gugiel, widzą wasze zbrodnie reporterzy z całego świata. Naprawdę.
*Wedle definicji Rafała Lemkina: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludob%C3%B3jstwo
**W dostępnych źródłach znajdujemy informację, że w Jahidnem mieszkało 399 osób
Także do obejrzenia: https://apnews.com/article/russia-ukraine-kyiv-europe-8fc19b96f035bd21fe14a0ec71982aa9
Dodaj komentarz