Cały świat w uszach
Tydzień zakończył się zupełnym wyczerpaniem, bo w terminie 13 i 15 grudnia musiałam napisać i oddać dwie prace zaliczeniowe, wieńczące dwa przedmioty: marketing oraz zarządzanie zasobami ludzkimi. Moja podyplomówka numer trzy.
Zaparłam się i to zrobiłam. Pisanie jest dla mnie bardzo energochłonne, a w dodatku piszę powoli. A jeszcze wolniej, kiedy piszę po francusku. I sprawdzam pięć razy - ortografię i gramatykę... Mając Jota za francuskojęzycznego sprawdzacza, sprawdzam ponownie. Kończąc dziś pisanie, byłam na skraju - nawet nie wiem czego, chyba nie załamania, ale przetrzebienia zasobów mózgowych na pewno.
Za to teraz kocyk, koty i relaksik. A jutro egzamin.
A w uszach cały świat - to pomysł na ewentualny podkast, jaki chciałabym stworzyć, gdybym miała czas i środki. Cały świat w uszach to po prostu dźwięki rozmaitych języków, jakie słyszę wokół siebie, kiedy się przemieszczam. I zgaduję, czy te panie w windzie to Finki, czy Estonki. (Estonki).
Dodaj komentarz