Bramka
Jot kupił jakiś czas temu bilety i w efekcie wczoraj pojechaliśmy na mecz Belgia-Polska w Lidze Narodów.
Wynik jest już znany ludzkości, 6:1 nie pozostawia chyba żadnych złudzeń, choć ok, będzie rewanż. Jot był rozczarowany grą polskiej reprezentacji, ale ja już dawno pozbyłam się złudzeń. Polska reprezentacja to Lewandowski i reszta, a taki układ nie oznacza, że mamy drużynę, ale raczej - gwiazdora i jego tło. Belgowie byli i grali jak palce jednej dłoni, i robili to bez wysiłku, bo najwyraźniej przećwiczyli wszystko sto razy.
A jednak było warto, bo a) byliśmy razem, b) rozmawialiśmy sobie merytorycznie o składach - wagoników metra i drużyn narodowych, a także o życiu i c) byliśmy na meczu zawodowej piłki, po raz drugi zresztą.
Nastolatkom nie jest łatwo - zwłaszcza, że trwają właśnie egzaminy roczne. Ich matkom też bywa niełatwo, wspólny czas jest rzadkością, więc mnie cieszy.
Stadion Króla Baudouina stoi dziś na miejscu stadionu Heysel, gdzie 37 lat temu doszło do wielkiej tragedii: życie straciło 39 kibiców. Dla Jota to prehistoria, dla mnie - jednak ponure wspomnienie, choć znane tylko z mediów.
Mój ojciec czasem obiecywał zabrać mnie na mecz, ale nigdy tego nie zrobił. Ze wspólnych rzeczy mieliśmy oglądanie piłki nożnej w TV i akwarystykę, w tym wystawy (jeśli ja zorganizowałam wyjście). Dobre i to.
Dodaj komentarz